Nigdy
nie byłam entuzjastką poezji. Przez jakiś czas też się tym bawiłam ale z czasem
zaprzestałam. Lubię wiersze, nazwijmy to oryginalne i dlatego jeśli ktoś mnie
spyta o ulubionego poetę, odpowiem bez zastanowienia: Nichita Stanescu. Jednak
jadąc z Bystrzycy do Borsy, gdzie mieliśmy w planach podejść na Pietrosul i
odpocząć kilka dni, odkryłam, że podoba mi się również dobra i piękna poezja.
Jakiś
czas temu czytając w National Geographic artykul o Racovity zdałam sobie
sprawę, że nic na tym świecie nie dzieje się przypadkowo i że ludzie spotykają
się w odpowiednim miejscu i czasie. Zgodnie z zamieszczonymi informacjami,
nauczycielem Emila Racovity był Ion Creanga a jednym z kolegów nikt inny jak
Grigore Antipa.
Ta
zasada widoczna jest również w tym jak splecione są losy Liviu Rebreanu i
Georga Cosbuca- ich ojcowie uczyli się w jednym liceum w Nasaud.
Opowieść
będzie krótka ponieważ na odcinku 80 km dzielących Bystrzycę i Borsę były tylko trzy krótkie przystanki: dom
pamięci Liviu Rebreanu, Most Granicerilor (strażników granicznych) i dom
pamięci George Cosbuca.
U
Liviu Rebreanu był remont. Właściwie tylko jedna sala była dostępna do
zwiedzania, a przewodnik był tak małomówny, że nie męczył nas zbytnio swoją
natarczywością, zwłaszcza że styl jego prezentacji był mocno interaktywny.
Niestety nie udało nam się osiągnąć oczekiwanego poziomu, szczerze mówiąc nie
wiedzieliśmy o co moglibyśmy spytać przewodnika, no może dopiero po drodze jak
już trochę ochłonęliśmy ale to było już jakby nie patrzeć za późno. Patrząc z
perspektywy czasu przypominaliśmy trochę nieprzygotowanych do zajęć uczniów,
najlepiej najpierw poczytać o Rebreanu, a potem pojechać zwiedzić dom pamięci.
Nieprzyjemne
wrażenie po Rebreanu zaciera się niedługo po przyjeździe do Cosbuc, gdzie po prawej stronie, zachwyca swoim
widokiem Most Granicerilor. Zadziwia fakt, że ostatni największy kryty most w
Europie praktycznie nie przyciąga uwagi na jaką zasługuje.
Wybudowany w 1778 roku, został odnowiony w 1937 i myślę
że do dzisiejszych czasów nie przeszedł gruntownego remontu. Skonstruowali go z
dębowego drewna w ciągu jednej wiosny włoscy strażnicy graniczni. Zdobył miano
Mostu Miłości ponieważ u wjazdu do wioski pod jego osłoną mogli się schronić
młodzi kochankowie.
Rzut
kamieniem od mostu znajduje się dom pamięci George Cosbuca - miejsce gdzie narodziło
się piękno poezji.
Aby
móc w spokoju wysłuchać historii Cosbuca zostaliśmy zaproszeni do stołu przy
którym, ojciec poety, kapłan Cosbuc zwykł przyjmować swych parafian.
To
pierwszy raz, gdy odwiedzając muzeum wolno mi było dotykać eksponatów.
Mało
kto wie, że niełatwe życie George’a Cosbuc’a, , zostało przedstawione prawie w
całości w wierszach, ważne momenty odcisnęły piętno w słowach poety.
Myślę,
ze jakby zorganizowano konkurs recytatorski poezji Cosbuc’a to kustosz tego
muzeum byłby niedościgniony.
Podziwiałam
fakt, że pomimo wieku zachował całą swa pasję, godną docenienia pamięć i radość
z możliwości opowiadania historii.
Nie
miało znaczenia że za całą publiczność
miał tylko dwie osoby, spektakl i tak był
imponujący.
Odjeżdżając
w kierunku Borsy, żałowałam że do tej
pory nie zwróciłam należytej uwagi poezji George Cosbuc’a. Może teraz będę w
stanie docenić jej prawdziwą wartość.
Niciun comentariu:
Trimiteți un comentariu